poniedziałek, 16 czerwca 2014

ROZDZIAŁ XI

Rozdział XI
„Trudne wspomnienia”

 Villa wskazała niemal zasypaną jaskinię przyjaciołom, po czym wszyscy odkopali śnieg i weszli do kopalni. Gdy odkryli śnieżny puch ich oczom ukazała się straż. Byli to dwaj groźnie wyglądający mężczyźni ubrani w stalowe zbroje koloru szaro-czarnego. Ich cera tak jak w przypadku Estery miała kolor śnieżnobiały. Charakteryzowali się czarno kruczymi włosami związanymi w warkocza z tyłu głowy. Oczy koloru czarnego były niemal największe z całej twarzy, prawy strażnik miał rysę-ranę na prawym oku. Wystraszone liliosy schowały się za Carela i Polę. Chłopiec bez wahania ruszył w głąb ciemnej jaskini, przechodząc obok strażników. Dwaj rycerze stojący na warcie nie zareagowali, po czym Pola wzięła na rękę Suzin, bo była bardzo przerażona. Kiedy przyjaciele Carela zauważyli reakcję strażników, czyli totalną ignorancję, podążyli za nastolatkiem i dziewczyną. Przyjaciele weszli przez ogromne wykute drzwi na ,których były wyryte obrazki. Oczom przyjaciół ukazały się postacie, po raz kolejny jakieś dziwne istoty. Były to między strażnikami, Król oraz czarna potomka pantery ze siwymi akcentami na ciele i twarzy. Król ubrany był w czerwony płaszcz ozdobiony złotymi kwiatami. Na nogach miał skórzane buty koloru czystego srebra. Głowa ozdobiona była oczywiście złotą, dużą koroną, która miała w sobie pełno zielonych, czerwonych i niebieskich kryształów oraz najrzadszych diamentów. Pantera była niemal identyczna jak rodzina z ,której pochodziła Villa. Różniła się tylko wiekiem, co było wyraźnie widać na jej zmarszczonym czole. Obie pantery wydały się Carelowi bardzo ładne. Władca przemówił donośnym głosem do Carela, wyrywając go z rozmyślań.
–Jestem Oktawian,król wszystkich liliosów i każdej flory! U mojego boku jest moja wierna potomka pantery Kaja- po tych słowach Villa spojrzała w głąb smutnych oczu pantery króla. Nagle wspomnienia wróciły. Wszystkie trudne chwile uderzyły w nią z nieziemską siłą, co spowodowało, że Villa aż się zachwiała. Jej wzrok zasłoniła mgła i już była w innej rzeczywistości. W Przeszłości, w jej wspomnieniach.< Villa znajdowała się w małej norce, typowej dla pantery. Gdzieś, niedaleko kryjówki, stał samotny znak „ Babrock”. Wokół było wiele drzew i krzewów, co pomagało kryć się wśród gałęzi. Malutka Villa, naprawdę mała jak na swój wiek, leżała, niezgrabnie tuląc się do mamy, a obok niej pchała się malutka Gaja, jej siostra. Przed oczami mignęła jej tylko scena, gdzie mała Gaja umiera. Nie dożyła nawet tygodnia, po czym zdechła i osamotniła siostrę. Villa była mała i słaba, a mleka matki wystarczyło tylko dla jednej panterki. Samotna siostra wróciła do obrazu matki. W tej chwili do ich norki wbiegł zmęczony Wolwer z kawałkiem obiadu w pysku. Wolwer, ojciec Villi, wyruszał codziennie o świcie na polowania, wracając o zmroku z małym zającem. Był to bardzo ciężki okres w życiu niemal wymarłych panter czarnych. Wtedy Villa przypomniała sobie jak znalazła się nagle ukryta za jakimś drzewem w pobliżu norki. Miała tylko pięć miesięcy, ale była bardzo ciekawa otoczenia. W jednej chwili widziała biegnącego do niej ojca, miał w oczach łzy, jeśli to możliwe, żeby pantery płakały. Wolwer, będąc już blisko córki, skręcił i upadł na ziemię z głuchym trzaskiem. Villa słyszała jeszcze huk strzału w uszach. Z tamtego dnia pamiętała jeszcze cień sylwetki i okropny odór śmierci. Po czym Kaja opiekowała się swoją córeczką i codziennie chodziła na polowanie. Była samotną matką, więc nic już nie było łatwe. Młoda pantera próbowała się usamodzielnić i bardzo wcześnie zaczęła poznawać tajniki polowania. Niestety po pewnym czasie Kaja nie wróciła do domu. Mijały tygodnie, a nawet i miesiące a po Kaji nie było śladu. Villa nadal była bardzo mała i słaba, z niecierpliwieniem czekała na swoją matkę. Nie ruszała się z domu, bo czekała na swą matkę. Ciągle miała nadzieję, że znów ją zobaczy. Pewnego dnia, niemal martwa pantera ostatnimi siłami zaczęła nawoływać. Nie miała sił lecz nadzieja ciągle gościła w jej sercu, myślała iż ktoś jej pomoże, była strasznie głodna i spragniona. Przez tygodnie nic nie jadła i nie piła. Myślała, że jej matka tylko zgubiła drogę. Villa wierzyła, że jej rodzic płci żeńcskiej odnajdzie ją i usłyszy jej wołanie, jednak nie było takiej szansy. Villa przypomniała sobie dokładniej tą chwilę. Umierała. Czuła, jak śmierć zbliża się do niej i chce ją zabrać. Tylko przez chwilę była szczęśliwa. Myślała, że postać w pelerynie, którą widziała zabierze ją do matki. Trzymała się tej nadziei i spokojnie czekała na śmierć, jednak kiedy postać w pelerynie była bardzo blisko, za blisko, pantera chciała spróbować ostatni raz zostać zauważoną. Jej wołanie usłyszał kilkuletni chłopiec, był to mały Carel wędrował wraz z Eragonem w poszukiwaniu ciekawych zabaw. Jako dziecko ,Carel wiele razy zmieniał miejsce zamieszkania. Chłopiec wychował Ville a ta odwdzięczyła mu się ratując mu nieraz życie. Liliosinka miała trudne dzieciństwo ,cudem przeżyła. Otarła się o śmierć. Nagle Villa otworzyła szeroko oczy. Wszystko sobie przypomniała i teraz patrzyła tylko z czułością na starą pantere.
Myśl, że nie żyję przeleciało jej przez głowę, jednak natychmiast sie otrząsnęła.
Na szczęście król nie poznał Poli z powodu długiego płaszczu, który miała na sobie. Nastolatka zagadywała domniemanego władcę a tymczasem Villa, Suzin i Tromptus wymknęli się szukając lochów z plemieniem. Dostojna Kaja, niezauważalnie, udała się za liliosami. Konkretnie wędrowała ona za Villą, kiedy zrozumiała, że to jej ukochana mała córeczka, która dorastała bez matczynej opieki. Nagle Villa zatrzymała się. Kaja nie nie zważając na energiczny ruch Villi wpadła na nią, pogrążając się we wspomnieniach. Villa odwróciła się do matki i popatrzyła na nią z utęsknieniem. Villa spojrzała znacząco na Suzin, żeby zostawili ją sam na sam, matkę z córką, a ta od razu to zauważyła i udała się na dalsze poszukiwania, już bez Villi. Po paru minutach odnalazła plemię i wyjawiła im cel swojej wizyty, po czym zwołała resztę liliosów. Cytryn sprawnie przegryzł kraty a następnie kajdany  po czym więźnie wyszli z lochu. Musieli się wydostać z ciemnej piwnicy ,lecz nie mogli wyjść przez główne wyjście. Tromptus wpadł na pomysł by wydostać się przez dziurę ,która znajdowała się na samym szczycie piwnicy. Nikt nie wiedział po co jest dziura na suficie. Nagle odezwała się Suzin mówiąc
 – Po wykonaniu moich obliczeń dziura jest głównym źródłem światła!- odparła najmniejsza z grupy. Liliosy i plemię Pomelahitiona zrobiło ze swoich pięknie zbudowanych ciał ogromne schody, po których wspinał się Władca, Tromptus a za nimi reszta plemienia. Mała Suzin pobiegła po Ville liliosy i dwojga nastolatków. Podbiegając do ściany za ,którą stała Villa z panterą domniemanego króla, potomka polnej myszki staneła i podsłuchała rozmowe.
-Mamo to naprawdę ty?!- z uciechą odparła Villa
-Córeczko nie wiesz jak się martwiłam!- odpowiedziała Kaja.
Suzin już nic nie rozumiała z tego wszystkiego, zauważyła iż na ścianie jest duża zasłona za, którą nic nie ma. Wspieła się po niej i pobiegła po cegiełkach wystających z ściany. Liliosinka sprawnie poruszała się po przeszkodach. Wybrała tą drogę ponieważ nie chciała przeszkadzać w rozmowie Kaji i Villi. Myszka dała znak Carelowi, Poli i liliosom i wszyscy wyszli z jaskini po czym ta znowu się zasypała. Nigdzie nie było Tromptusa i plemienia. Carel zastanawiał się gdzie mogą oni się znajdowac?

wtorek, 3 czerwca 2014

ROZDZIAŁ X

Rozdział X
„Prośba o nagłą pomoc”


O świcie Carel skorzystał z toalety, obudził liliosy i udał się na śniadanie. Estera nie uczestniczyła w śniadaniu, ponieważ nadal była zbyt słaba. Dziewczyna nie mogła utrzymać się o własnych siłach, a co dopiero chodzić. Kiedy chłopak zjadł pyszne śniadanie, wstał od stołu i dziękując za posiłek, skierował się do Estery. Pan Riśtyńśki jednak zatrzymał Carela ręką tym samym zabraniając mu odwiedzić dziewczynę. Miał poranny trening, z którego nie mógł zrezygnować. Oburzony nastolatek ćwiczył bardzo intensywnie swoje dzisiejsze zadania. Chciał wyżyć się na monotonnych ćwiczeniach. Podczas przerwy chciał zajrzeć do Estery, jednak ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Spacer półtorej godziny wcale go nie zachęcał. Carel spojrzał w górę i zauważył dwie olbrzymie gwiazdy, ze wschodu słońce nosiło nazwę Wstona a z zachodu Zasona. Tam gdzie dwie gwiazdy spotykały się na samym środku nieba, oznaczało to południe. Przy pniu zauważył smukłą postać dziewczyny i od razu pomyślał o Esterze. Był ucieszony myślą, że będzie mógł z nią porozmawiać. Energicznie podbiegł do dziewczyny depcząc i chwaszcząc po białym puchu śnieżnym. Widząc postać wyraźniej, Carel się zatrzymał, widząc córkę wodza Pomelahitiona. Niewiasta płakała pod drzewem, a jej łzy spadały na biały śnieg, zostawiając w nim lekkie wgłębienia. Carel bez wahania podszedł i zapytał

–Kobieto! Dlaczego twoje oczy płaczą?!- po czym szybko ukucnął. Płacząca nastolatka próbowała odpowiedzieć lecz była tak zdenerwowana ,że Carel jej nie zrozumiał.
 –Jestem Pola, mój ojciec został porwany. Jako jedynej udało mi się uciec! Carelu, proszę pomóż mi! Jesteś ostatnią osobą , którą mogę prosić o pomoc! Proszę !- Po czym się ponownie bardzo rozpłakała i nie mogła złapać normalnego rytmu serca. Carel skulił głowę i zaczął intensywnie myśleć. Pot leciał mu po głowie a ręce były niemal mokre. Piętnaście minut później, gdy dziewczyna przestała płakać ,od czasu do czasu powtarzał ,że nie może pomóc. Zrozpaczona dziewczyna uklękła na oba kolana przed młodym chłopakiem, i zaczęła błagać. Carel był wrażliwy i zgodził się pod jednym warunkiem, a mianowicie najpierw kazał pójść za nim i nikomu nie mówić gdzie przebywa i z kim. Pola zgodziła się i poszła za swym wybawicielem. Godzinę później chłopak i niewiasta byli przed drewnianą chatą. Ostrożnie weszli do środka. Pola była uradowana ponieważ zauważyła ogień po czym podbiegła do kominka. Carel zawołał Samuela i gdy ten pojawił się w drzwiach, chłopak streścił mu sytuację i prosił o pomoc. Samuel dobrze znał to plemię i wiedział ,że jest uczciwe oraz twierdził  iż w trudnej sytuacji odwdzięczą się Carelowi. Ten jednak nie miał pewności. Ponadto Samuel dobrze wiedział kim jest Pola ,znał ją niemal od urodzenia. Nakazał Carelowi pomóc niemal nagiej kobiecie przyodzianej w czerwone korale i lamparcią tunikę. Następnie wyjął ogromny skórzany płaszcz i założył na plecy Poli. Materiał sięgał jej do kolan i dodawał uroku. Nastolatkowe, gdy wyszli, nie zauważyli kiwającej się w oknie Estery, chłopak cały czas myślał o dziewczynie z perłową skórą. Droga była bardzo ciężka do pokonania, ale miłe towarzystwo Pięciu liliosów i córki wodza umilało tę wyprawę. Wszyscy byli bardzo sympatyczni i szybko minęła im podróż do jaskini plemienia Indian. Najmniejsza z liliosów, która wędrowała z przyjaciółmi i nieznaną jej dotąd Polą była tak maleńka ,że niemal nie było jej widać z pod śniegu. Widząc to niewiasta schyliła się i wyciągnęła do niej dłoń po czym Suzin wskoczyła i niespokojnym głosikiem powiedziała
–Dziękuje Polu-, ta uśmiechnęła się i dobiegła do Carela i czworga stworów. Chłopak widząc bałagan, przeraził się nie na żarty. Kobieta nie wiedziała dokładnie gdzie znajduję się jej rodzina i plemię. Poprosił Juliusza by powęszył i znalazł jakiś ślad. Pies był koloru niemal fioletowego a niekiedy nawet i turkusowego. Długie, czarne uszy ciągły się za Julioszem, a ogon machał odstraszając mini metrowe zimowe owady, które od bałaganu zalęgły się w jaskini. Potomek psa znalazł ślad mogący prowadzić do zaginionych Indian. Nastolatkowe i liliosy poszli w nieznany dotąd zakątek lasu. Szli dość krótko po czym wyszli w kanion, postanowili iż wejdą tam i zaobserwują jakiś ślad. Na dole kanionu znajdowała się ukryta jaskinia ,przykrywały ją resztki śniegu spadającego w dół przepaści. Nikt jednak na początku obserwacji śladów nie widział tego tajemniczego miejsca. Jednak czterdzieści pięć minut później Villa ujrzała tamtejszą kryjówkę ,po czym zwołała przyjaciół.

czwartek, 15 maja 2014

ROZDZIAŁ IX

Rozdział IX
„Bohaterski czyn”

Carel zaniósł kobietę do chaty starszego pana, ten był bardzo zdziwiony iż nie wiedział o co chodzi. Młodzieniec opowiedział  mu całą dzisiejszą historię, ten  był nią bardzo zaskoczony. Wzruszył się ,że młodzi ludzie mają aż tak bardzo dobre serca. Carel nie wiedział dlaczego Samuel przyglądał się zamkniętym oczom niewiasty, wydawało mu się to dziwne lecz zarazem naturalne. Chwilę później nastoletni chłopak poprosił by starzec przygotował obkład na ranę, ten nie zgodził się, postanowił uleczyć niewiastę w sposób ,który był dla niego bardziej ryzykowny a zarazem szybszy i skuteczny. Samuel wiedział ,że nie mają zbyt wiele czasu okazało się ,że niewiasta jest w krytycznym stanie, krwawiła oraz była strasznie posiniaczona . Niedługo czekała ich wielka niespodzianka. Pan Riśtyński wyjął ponownie wielki kocioł, nalał do niego półtora litra wody i wypowiadał magiczne słowa, przy tym wlewając kolejne składniki jego mikstury. Carel był zdenerwowany ponieważ stan nagiej niewiasty pogarszał się, nie wiedział jak może jej pomóc by zatamować krew. Pięć minut później napój był gotowy .Samuel kazał Carelowi usadzić kobietę i otworzyć jej usta, tak się stało .Mędrzec  wlał w gardło młodej kobiety  magiczny napój. Niewiasta zaczęła się trząś. Jej skóra zmieniała swoją barwę co kwadrans na różne odcienie różu .Starzec i Carel nie wiedzieli co się dzieje, byli wzruszeni patrząc jak młody człowiek walczy o życie, w oczach chłopaka widać było gorzkie łzy ,które chciały wylecieć z jego oczu lecz on na to nie pozwalał. Spocone ręce ze strachu dygotały na lewo i prawo, Samuel mimo iż był zdenerwowany a zarazem podekscytowany siedział spokojnie czekając i pijąc ziołową herbatkę. Liliosy miały swoje treningi, gdy nadszedł wieczór wróciły do chaty, zastali tam siedzącego Carela pochylonego nad wielkim dębowym stołem, był bardzo załamany. Z jego czerwonych od płaczu oczu płynęły gorzkie łzy spadając na blat stołu. M, który był potomkiem małego skocznego zająca a może i nawet królika, który miał kolor o nie typowo siwym umaszczeniu dla jego gatunku, spuścił swoje duże puchate uszka koloru szarego obniżył biały ogonek, który zawsze sterczał mu do góry oraz lewą, biało-szarą łapkę położył na kolanku Carela i zapytał właściciela co mu jest, lecz ten nie odpowiedział mu, dalej szlochał pociągając raz po raz nosem. Nagle przyszedł Samuel z miłym wyrazem twarzy, mimo iż nie miał zbyt wiele zębów szczerzył się na lewo i prawo, po chwili z jego uśmiechniętych ust wydobył się radosny głos mówiąc –Ona żyje!- ,po tych słowach Carel odsunął gwałtownie krzesło i wstał ocierając mokre policzki od łez. Uśmiechnął się swoimi bieleńkimi jak śnieg zębami i pytał starca czy może zobaczyć piękną kobietę, jednak jej stan nie był tak dobry na odwiedziny. Samuel wiedział jak bardzo zależy Carelowi, dlatego zgodził się i pozwolił mu zobaczyć niewiastę. Chłopak wszedł do małego pokoiku w ,którym znajdował się maleńki zapalony kominek i łóżko na którym leżała dziewczyna, Carel widząc ją podszedł do niej i uklęknął. Z jego niebieskich oczu ponownie poleciały łzy, nie były one spowodowane smutkiem lecz radością. Młody człowiek postanowił dotknąć ręki czarnowłosej niewiasty o piękno bladoróżowych ustach. Pieszcząc jej rękę ona cichym głosem powiedziała –dziękuje- , po tych słowach młody człowiek wstał i ponownie wzruszony wyszedł z pokoju. Carel wiedział ,że postąpił godnie z honorem. Mimo ,że tego dnia wylał wiele łez, to pokazał jak powinien postępować dżentelmen oraz nadzwyczajny chłopak. Samuel wiedział ,że stało się coś złego, zapytał Carela co mu jest ale ten nie odpowiedział następnie starzec wszedł do pięknej kobiety leżącej na łóżku z błękitną jak bezchmurne niebo pościelą, okrywającą ją niemal całą. Młodzieniec poszedł spać. Kolejnego dnia ponownie odwiedził niewiastę, nie była ona już naga bo miała na sobie dużą białą koszulę. Podkreślającą jej biały wizerunek. Włosy splecione miała w długiego warkocza, siedząca na łóżku dziewczyna spoglądała swoimi pięknymi piwno czarnymi oczyma w okno. Chłopak wszedł do niej po cichu i powiedział         – Witaj- ,dziewczyna przestraszyła się. Nie wiedziała co się dzieje i co ma ze sobą zrobić, zarumieniła się i dlatego przykryła się kołdrą. Chłopak powiedział ponownie –Jeśli nie chcesz rozmawiać to mi to powiedz- Spuszczając głowę dziewczyna uśmiechnęła się. Carel podszedł i usiadł na krawędź łóżka. Następnie próbował nawiązać rozmowę. Prosił by dziewczyna opowiedziała coś o sobie, ta zgodziła się. Rozmawiali bardzo długo .Samuel wszedł do pokoju i wyprosił chłopaka ponieważ musiał podać dziewczynie tajemniczy lek ,o którym nikt nie wiedział. Carel był szczęśliwy pobiegł do swoich  podopiecznych. Pragnął znów rozmawiać ze śliczną dziewczyną. Opowiedział liliosom wszystkie  szczegóły o Esterze ,bo tak miała na imię zjawiskowo piękna nastolatka. Wieczorem chłopak ciągle myślał o ranno popołudniowym gawędzeniu z czternastolatką, jego myśli zaprzątała tylko i wyłącznie ona. Co chwile pod nosem mówił jej imię, nikt jednak tego nie zauważył. Gdy leżeli w łóżkach chłopak zmówił swój wieczorny pacierz, bo był bardzo wierzącym katolikiem i leżał. Liliosy nie mogły również spać bo zastanawiały się jak chłopak znalazł niewiastę oraz były ciekawe szczegółów, postanowiły zapalić świeczkę, która stała na ciemnej komodzie i poprosić opiekuna o opowiedzenie im porannej historii. Chłopak bez wahania wrócił do miłego ranka.

niedziela, 11 maja 2014

ROZDZIAŁ VIII

Rozdział VIII
„Piękna niewiasta”

Na planecie Variable minął tydzień, co oznacza nową porę roku, którą jest zima. Pora ta na „Zmiennej” planecie jest bardzo sroga, a niekiedy dochodzi do takiego mrozu, że ludzie zamarzają we własnych domach. Istniał tylko jeden sposób na uniknięcie tego, czyli duża zawartość płynów w organizmie. Ludzie musieli spożywać gorący napój trzydzieści razy na dzień. Jednak nauka posunęła się do tego stopnia, iż pewien znany człowiek, wynalazł pastylki o nazwie Rosomy. Rosomy miały dostarczyć organizmowi ciepłych płynów i wystarczająco dużo składników odżywczych. W ten sposób mróz był do wytrzymania, a mieszkańcy Variable cieszyli się ze śniegu i chłodu. Carel obudził się. Wyjrzał przez okno i zobaczył dużo pięknie mieniącego się w słońcu śniegu. Biały puch był wszędzie, a chłopiec cieszył się z tego jak małe dziecko. Jego oczy aż świeciły z radości, kiedy patrzył, jak śnieg pokrył i zasłonił najmniejszą szparkę na kamieniu i każdą gałązkę na drzewie. Ranne promienie obudziły także trzynaścioro liliosów. Wszyscy jak co dzień poszli na swój ranny trening. Odkąd starzec zaczął udzielać im lekcji, nie mieli czasu na nic więcej oprócz treningów, które zajmowały im prawie cały dzień. A mianowicie trenowali rano, po południu i wieczorem, z czego pomiędzy nimi mieli siłę tylko na napicie się i ewentualnie mogli coś zjeść i trochę odpocząć. Samuel tym razem nie miał zamiaru uczestniczyć w treningu, dlatego wytłumaczył wszystkim co mają robić, a sam zajął się pracą nad czymś bardzo ważnym, czego nie mogli zobaczyć ani odkryć jego przyjaciele. Trening polegał na poprawieniu i udoskonaleniu u stworków ich zalet i nauczyć walki jak i ucieczki przed wrogiem. Największym ze stworów był Eragon, dlatego ćwiczyli swoją nadnaturalną siłę, jak i latanie, typu zwroty w powietrzu, beczki i inne uniki. Następną lekcją miał być lot smoka między przeszkodami z chłopcem na grzbiecie. Starzec poinformował smoka o jego historii i o tym jak kiedyś jego bracia służyli do wielkich czynów z panem na grzbiecie. Z kolei Villa, Tromptus i Aniel byli bardzo dobrymi i odważnymi liliosami. Oprócz ich wrodzonych umiejętności, trenowali oni walkę na miecze, włócznie i noże. Strzelali też z łuku do celu, ale w tym najlepszy był Aniel. Villa, która była potomką pantery, ćwiczyła swoją szybkość i zwinność, ale także przypomniała sobie jak się poluje, co wcześniej nie było jej potrzebne. Wieczorem Villa, jako jedyna miała zakończyć swój trening, bo była najwybitniejsza i niczego więcej nie mogła się nauczyć. Starzec powiedział jej, że resztę swoich umiejętności będzie musiała nauczyć się w drodze i odkrywać co rusz swoje nowe talenty ,lecz musi poćwiczyć swoją wytrzymałość. Samuel wiedział jaką drogę będą musieli pokonać do księgi i wiedział, że Villa będzie musiała zaryzykować życie przyjaciół i wystawiona zostanie na próbę, która pomoże jej odnaleźć nie tylko księgę, ale też jej matkę. Tak więc z tej trójki zrobił wojowników, dzielnych i gotowych do obrony swojego pana. Pozostałe stwory uczyły się wszystkiego. Od nauki matematycznej, jak dobrze wyliczyć rzut do celu jak i innych fizycznych rzeczy. Carel jak zawsze chodził podczas przerwy usiąść pod magiczną jabłonkę, z potężnymi gałęziami, które teraz opadały pod ciężarem grubego puchu. Siadał on tam co dnia i rozmyślał o swojej rodzinie, o tym kiedy do nich wróci i czy dobrze im się żyje prawdę mówiąc gdy w jego głowie pojawiały się wspomnienia o rodzinie nieraz w jego oku spotkać było można łzę. Myślał też dość często o dziewczynie spotkaną w szałasie dzikiego plemienia. Zastanawiał się też nad swoimi poszukiwaniami, myślał o księdze i o czasie, który jeszcze spędzi poza domem. Martwiło go tez to, że im głębiej się zapuszcza w mroczną sferę tym bardziej musi uważać na nieoczekiwane przygody i niebezpieczeństwa. Wiedział, że księga jest niedaleko, ale miał też przeczucie, że stanie się coś bardzo złego. Siedząc tak pod jabłonią i bawiąc się zimnym śniegiem, usłyszał wrzask. Był to wysoki damski głos. Carel zerwał się z miejsca, strącając resztki śniegu ze swoich nóg.  Zaczął biec z niewyobrażalną szybkością w kierunku wrzasku, omijając po drodze wszystkie wystające pnie i przewrócone drzewa pod nadmiarem śnegu, które chciały go zatrzymać. Gdy dobiegł do rzeki, ujrzał dziewczynę. Leżała nieprzytomna na wilgotnej ziemi. Dziewczyna miała śnieżnobiałą cerę, kruczoczarne włosy okalające jej drobną buzię i spływające na jej nagie ciało. Jej usta były pełne namiętności. Grzywka dziewczyny spadała na jedno oko, zakrywając jej połowę twarzy, Carel nie mógł zauważyć nic więcej. Reszta czarnych włosów kładła się na jej ciało. Gdy trochę dokładniej się przyglądnął, mógł zauważyć, że ciemne włosy sięgają jej co najmniej do kolan. Jej zgrabne nóżki były niewiększe niż dłoń Carela, a na nich nie było żadnych bucików. Nogi miała czerwone od krwi. Krwawiły z zimna. Dziewczyna leżała na pół przytomna, a za nią stał gruby mężczyzna z rodu Osmeonów. Zdenerwowany Carel wyjął miecz, który miał zawsze przy sobie i rzucił wielkoludowi wyzwanie. Jednak ten wypluł ślinę z buzi i odrzucił pojedynek, który zaoferował mu młodzieniec. Wysoki mężczyzna uśmiechnął się tylko podle i skoczył w lodowatą wodę, po czym odpłynął. Carel natychmiast podbiegł do leżącej bez władnie dziewczyny. Wziął ją na ręce, delikatnie dotykając jej nagiej skóry. Poczuł jak dziewczyna się wzdrygnęła i wtedy grzywka spadłą jej z oka. Carel patrzył krótką chwilę w wielkie, brązowe oczy dziewczyny, z długimi, zakręconymi rzęsami. Widział w nich swoje odbicie, a potem dziewczyna szepnęła słabym głosem, ale słodkim jak miód słowo -Dziękuję-, po czym jej oczy się zamknęły i zemdlała. Carel zaniósł bezwładną dziewczynę do starca. Miał nadzieję, że jeszcze ten jeden raz Samuel mu pomoże.

czwartek, 1 maja 2014

ROZDZIAŁ VII

Rozdział VII
„Napad na czwórkę przyjaciół”

Wszyscy wiedzieli, że coś jest nie tak i bardzo się denerwowali. Kiedy Carel odwrócił się plecami do zatoczki, nagle zza krzaków wyszedł słodki, malutki chłopiec. Carel od razu się odwrócił i spojrzał pytająco na dziecko. Chłopczyk miał zielone oczka, rude włosy i strasznie dużo piegów na czerwonych Polikach. Jego strój był odwzorowaniem biednego człowieka. Ubrania miał ubłocone, a buty porozklejane. Wyglądał na sześć lat, może trochę więcej. Mały człowiek podszedł do Carela, szurając obdartymi nogami po ziemi i poprosił o pomoc. Na to Carel bez wahania zgodził się i poszedł za nim w kierunku, który mu pokazał. Zaciągnął piętnastolatka do małej doliny, która była porośnięta żółtymi kwiatkami i poprosił by chwilkę poczekał. Carel rozglądał się, łapczywie wpatrując się w piękne kwiaty. Kiedy jeden z jego zwierzątek zaczął się krztusić i kiwać na boki, Carel otrząsnął się z uroku i zaczął potrząsać dwóch pozostałych liliosów, po czym kazał im zatkać usta i póki nie wyjdą z zasięgu tych roślin, nie oddychać. Gdy chłopiec był już blisko wyplątania się z tych morderczych roślin, drogę zastąpiło mu dwudziestu wojowników razem z małych chłopczykiem pośrodku. Ludzie ci byli bardzo wysocy, bo mieli ponad dwa metry, ich skóra była niewyobrażalnie blada, niekiedy aż sina. Ubrani byli w czarne zbroje. Mężczyźni mieli długie włosy, które związane były w  kucyki, ich oczy często miały ciemną kreskę pod i nad powieką, miała ona podkreślać ich gotycki wygląd a zarazem ich piękne oczy. Gdy wyszli zza drzew nastolatek bardzo się przestraszył. Mając zatkane usta i wiedząc, że już nie wytrzyma dłużej bez powietrza, wybiegł więc do swoich przyjaciół, nurkując między nogi wysokich facetów, którzy nie mieli okazji nawet się schylić i ich zatrzymać. Za nim stworki zrobiły to samo, raniąc swoich napastników. Zmieszane wojsko ruszyło w pościg za zbiegłymi. Zmęczony chłopiec, gdy już dobiegł do reszty stworków -liliosów, nie miał sił by powiedzieć im o niebezpieczeństwie. Zdążył wybełkotać tylko- UCIEKAĆ-. Zwierzaczki były bardzo przestraszone, nie wiedziały co się dzieje i nie wiedziały czy mają uciekać. Gdy wojsko otoczyło czwórkę przyjaciół, było za późno na ucieczkę i zaczęła się walka. Ludzie ciemnego charakteru atakowali Carela, zadali mu wiele ciosów w klatkę piersiową. Jednak małego Just-a nikt nie zauważył, a ten wykorzystał sytuację i poleciał po pomoc do Samuela. Ptaszek frunął z całych jego sił i gdy już doleciał powiedział aby tyle-Pomocy! napadli!- Samuel wiedział dokładnie o co chodzi. Wziął swoją laskę, pokrytą starożytnymi hieroglifami i poszedł za ptaszkiem. Starzec dobrze znał las więc poprowadził ptaszka na skróty, było o wiele szybciej i prościej. Gdy już dotarli, Irol, Aniel i Carel leżeli nieprzytomni. Z policzka Carela lała się krew, a poza tym, cała trójka byłą posiniaczona i krwawili. Zła sfera przeszukiwała kieszenie młodzieńca, było widać, że pilnie czegoś szukają. Nagle na widok Samuela wszyscy, mimo swojej bardzo jasnej karnacji pobladli jeszcze bardziej. Rzucili wszystkie włócznie i uciekli w zarośla.  Starszy pan postanowił uratować młodego człowieka i jego przyjaciół. Zawołał Ville i Samer by pomogli mu zabrać wszystkie ranne osoby. Gdy dotarli  do chaty, mędrzec rozpalił ognisko, wyjął wielki kocioł i wlewał do niego wiele różnych kolorowych mikstur i składników. Piętnaście minut później, kiedy eliksir miał kolor żółty czyli był już gotowy, wlał miksturę w cztery kubeczki i polał nimi serca nadal nieprzytomnych przyjaciół. Po tym rytuale rany zaczęły się goić. Kości się zrastały, a wszystkie sińce i obdarcia zabliźniały się. Gdy już po żadnej nie było śladu wszyscy się obudzili. Carel próbował wstać lecz Samuel go powstrzymał, ponieważ twierdził ,że nie jest w pełni sił.  Kolejnego dnia rankiem Carel podziękował starszemu za udzieloną mu pomoc. Poprosił by przekazał mu wszystkie wiadomości o złym plemieniu. Tak więc pan Riśtyński zaczął opowiadać

-Dawno temu, gdy jeszcze twojej matki nie było na świecie na połowie naszej planety Varable panowało zło. Byli to ludzie o śniadej cerze przypominający współczesnych Emo.  Przewodził nimi Król Ersmis, miał on jedną żonę Karę i dwóch synów Leonarda i Timona. Timon był pięć lat starszy od Leonarda dlatego miał dziedziczyć tron po starym ojcu. Jednakże starszy syn Kary i Ersmisa zmarł z niewiadomych powodów. Tron dziedziczył więc Leonard. Ojciec jego był bardzo zachłanny co odziedziczył po nim syn, matka nie kształtowała się żadnymi cechami oprócz wewnętrznego spokoju i arogancji. Tak jak wspomniałem Ersmis był zachłanny. Postanowił podbić całą planetę ,Rozpoczął krwawe wojny przeciwko dobru. Walka toczyła się bardzo długo plemię Olsefonów przegrało.Ersmis wpadł w furię i popełnił samobójstwo. Pokonał je Carl z czternastoma liliosami: trzema gryfami pięcioma, smokami i  sześcioma  potomkami  czarnych panter , mieli silny skład więc zwyciężyli naprzeciw tysięcznemu wojsku. Wszystko to toczyło się za górą ,która jest nieopodal mojej chaty. Zło jednak nie zostało do końca zlikwidowane. Carl nigdy nie miał żony lecz prawdopodobnie miał syna, o błękitnych oczach i brązowych włosach, nic więcej o nim nie wiadomo. Moim zdaniem przypominał  on ciebie Carelu! Tak ciebie! Taka to historia, o starym złu. Pamiętaj ,że wszystko co dobre zawsze się kończy! Twoim zadaniem jest je pokonać.!!!- Carel chciał być taki jak starożytny Carl dlatego poprosił o trening, starszego pana, ten zgodził się i postanowił wyćwiczyć czternaścioro przyjaciół od zaraz. Spytał wszystkich czym chcą się zajmować i sprawdził ich poziom umiejętności w danej dziedzinie.

wtorek, 22 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ VI

Rozdział VI
„Wizyta u Samuela”

Po tym wszystkim ,położyli się spać. O świcie gdy piękne czerwone słońca wychodziły za linii horyzontu Carel poszedł do lasu po żywność- śniadanie. Gdy wrócił wszyscy siedzieli i czekali na nastolatka rozmawiając o wczorajszej przygodzie. Carel dał jabłka oraz Maliny i usiadł na złotym plażowym piasku, Przed ostatnimi dniami upału chroniły je wielkie liście drzew. Po dwóch godzinach wszyscy postanowili ruszyć dalej, aby szukać „Chili”. Chłopak włożył dłoń do kieszeni skurzanego płaszczu i wyjął kawałek drewnianej kory, liliosy patrzyły na nastolatka z wielkim zdziwieniem, ten spoglądał na wyszkicowaną mapę i rozglądał się uważnie dookoła. Następnie wstał ustawił się w północno wschodnim kierunku, wyjął lewą rękę z kieszeni ,uniósł ją i pokazał przed siebie mówiąc -Musimy podążać tam, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem za trzy dni powinniśmy być na miejscu. Mamy do pokonania górę samotnika-. Nagle Culik usłyszał dziwne odgłosy dobiegające z krzaków, powiadomił Carela o nagłej sytuacji lecz ten  nie przejął się ponieważ twierdził ,że to szum pięknych fal. Chwilę później wszyscy zebrali swoje rzeczy i przygotowali się do wyprawy a następnie ruszyli. Szli grupką, widzieli gdzie iść ponieważ prowadziła ich kamienna, szeroka ścieżka. Wędrowali dosyć długo aż w końcu drogi rozchodziły się. Chłopak nie wiedział którą należy wybrać, spojrzał na mapę i postanowił udać się wschodnią ścieżką. Dwadzieścia minut wędrowania zmęczyło Ksawerego dlatego usiadł na grzbiecie Irola. Carel ujrzał na drodze coś dziwnego, była to czarna wydzielina substancji, nie przejął się tym i szli dalej. Następnie nastolatek ujrzał ponownie ciemną lecz większą wydzielinę. Zdenerwowany chłopak postanowił iż dotknie i sprawdzi co to  za substancja. Była to czarna krew lecz nikt nie wiedział od kogo ona pochodzi. Zaskoczona grupka przyjaciół zebrała się w bardziej ściśniętą i szli dalej. Kolejną godzinę później Villa zauważyła słodkiego wilczka przywiązanego do drzewa, powiedziała to Carelowi i postanowili go uratować. Cytryn rozciął swoimi bieleńkimi ,wielkimi zębami sznurek wilczka, a ten nagle rzucił się na liliosa i drapał go z całych sił, gryzł i próbował zabić na szczęście przyjaciele zadziałali szybko. Carel nie miał wyboru, zwierzak dawał opór dlatego chłopak musiał zadać mu swoim małym nożykiem śmiertelny cios prosto w serce, nagle ponownie wypłynęła czarna wydzielina ,którą grupka liliosów i chłopak widzieli wcześniej. Chwilę później ciało znikło. Ziemia się rozstąpiła i ono wpadło w ciemną dziurę.  Plama krwi pozostała lecz po rozstępie gleby nie było śladu. Zdziwieni tym całym zajściem przyjaciele postanowili iść dalej, długo rozmawiali o tym co miało miejsce kilka minut temu. W końcu dotarli do kolejnego skrzyżowania, które nie miało już dwóch ścieżek lecz aż trzy na północ, wschód i zachód. Carel zerknął ponownie na mapę i zdecydował ,że pójdą środkową drogą czyli kierowali się na północ. Kilka kilometrów później Liliosy zauważyły małą drewnianą chatkę , jej dach wyłożony był ze słomy. Z komina leciał czarny dym, okna wyglądały na bardzo stare lecz wykonane z mocnego drewna. Carel postanowił, że zajrzą tam na jakiś czas i zaczekają do świtu. Wszyscy podeszli do drzwi i zapukali, nikt nie otwierał dlatego postanowili powtórzyć i zapukać ponownie. Nagle przed ich oczyma ukazał się starszy pan z długą siwą brodą, Okrągłymi okularami na nosie i laską podpierając się by nie upadł. Na głowie nie miał ani jednego włoska, Jego nos był długi i garbaty. Ubrany był w czarną bluzkę na ,której znajdowała się biała uśmiechnięta czaszka oraz miał skórzane ,brązowe spodnie. Na dworze szybko robił się zmrok, Carel poprosił starszego o nocleg, ten zgodził się i zaprosił wszystkich do chaty. Gdy już weszli starszy pan zaparzył ziołową herbatę, którą lubił najbardziej. Następnie rozdał ją i usiadł na bujanym fotelu. Chłopak był szczęśliwy, że emeryt z siwą brodą nie ma nic przeciwko noclegowi czternaściorga osób. Chwilę później starszy pan próbował nawiązać konserwacje z Carelem -Młodzieńcze co cie sprowadza w moje skromne progi.? Przepraszam ,że się nie przedstawiłem jestem Samuel Riśtyński. Mieszkam sam od dwudziestu sześciu lat, widziałem wielu śmiałków oraz wiele pięknych kobiet, niestety żadnej nie pokochałem dlatego jestem sam.- Rzekł siwy pan. Carel odrzekł mu tak -Dobry wieczór Starszemu.! Sprowadza mnie przygoda, szukam starożytnej księgi zwanej „Chili-. Dał łyka herbaty i po chwili dokończył mówić -Jestem Carel a to moi podopieczni, nie będę wymieniał ich pseudonimów ani imion ponieważ myślę ,że to pana nie zainteresuje.- Samuel słuchał uważnie tego co mówi mu młodzieniec. Gdy Carel skończył, starszy pan zaprowadził liliosy i chłopaka w pięknie oświetloną komnatę sypialnianą która znajdowała się na samym dole chaty. W komnacie było jedenaście normalnych łóżek dwa małe oraz jedno największe, wydawało się to dziwne ponieważ było ich aż czternaście i w odpowiednich rozmiarach. Wszyscy położyli się wygodnie i zasnęli. Kolejnego ranka gdy poszli na parter zauważyli ,że nikogo nie ma w chacie. Na stole było pożywne śnadanie. Wszyscy zjedli smaczny posiłek i ubrali się w swoje ubrania i obroże, które leżały na stole. Gdy Samuel wrócił do jego skromnego domku poprosił Carela by poszedł za nim, ten zgodził się i poszedł za starszym. Weszli do ciemnego pomieszczenia w ,którym odbijało się echo. Po chwili zapaliły się kryształowe żyrandole. Pomieszczenie w którym znajdował się młodzieniec i starszy pan było bardzo duże lecz wąskie. Podłoga wyłożona była z kamieni marmurowych. Na ścianach wisiały ogromne purpurowe zasłony. Samuel podszedł pod jedną z nich i pociągnął ją, oczom Carela pokazał się obraz przedstawiający Pięknie zbudowanego mężczyznę i czternaście liliosów przypominających stworki Carela. Starszy pan zaczął mówić --Ten obraz przedstawia niegdyś znanego Carla z Varible i czternaściorga jego liliosów. Niestety zmarł on w walce ze złem ,które nie zostało do końca unicestwione- Carel zdziwił się dlaczego Samuel opowiada mu tą historię , chłopak był oczytany i znał ją bardzo dobrze. Chwilę później Pan Riśtyński powiedział tak - Młodzieńcze dlaczego tak krzywo patrzysz na ten obraz.? A jak opowiadałem ci historię to wydawało mi się ,że ją już znasz albo cie zanudzam na śmierć- .Lecz Carel zaśmiał się i powiedział ,że dobrze zna tą historie ,która jest legędą Variable wiedział o niej wszystko ,ale nie wierzył w nią ponieważ twierdził iż jest to zwykła fikcja. Samuel zasmucił się i powiedział do czego zmierza, a  mianowicie mówił tak
-Carelu, opowiadam ci tą całą historie ponieważ jesteś ostatnim człowiekiem ,który wierzy w Chili. Niestety ale zło istnieje, przystosowało się do teraźniejszości i czyha właśnie na ciebie.! Ty! Doprowadzisz je do księgi, i będzie wielka tragedia !!! Dlatego muszę cię wyćwiczyć na dobrego i sprawnego wojownika. Nie martw się o swoich przyjaciół każde z nich także będzie miało treningi- .Nastoletni poszukiwacz zdenerwował się na starca i zaczął tupać nogami. Samuel dopowiedział jeszcze krótkie zdanie zanim chłopak wyszedł z pomieszczenia. Zdążył powiedzieć a raczej powtórzyć ,że zło czyha na Carela za górą samotnika. Chłopak poszedł do komnaty sypialnianej i powiedział trzynaściorga przyjaciołom ,że będą musieli iść dalej. Te zgodziły się Julisz pobiegł do Samuela podziękował mu w imieniu wszystkich i ruszyli w drogę. Górę było już widać z przed domu starszego pana. Dwie godziny później wszyscy znajdowali się przed tabliczką ,która była wejściem na górę. Na niej napisane było w czterech językach „Zło czyha”  , pisało po niemiecku angielsku łacińsku i języku w którym mówił Carel. Chłopak wraz z przyjaciółmi chciał przejść przez bramę nad ,którą wisiała tabliczka z napisem. Niestety ale coś im nie pozwalało, okazało się ,że górę osłania niewidzialna bariera. Carel był załamany chciał iść tam z całą swoją załogą lecz nie mógł. M był szczęśliwy ponieważ bawił się pobliskim patykiem, chłopak wpadł na pomysł. Jego plan był taki ,że wytypuje kilku  lilosów i Pójdą z nim a reszta wróci do starszego pana. Wszyscy zgodzili się jako ochotnicy do wyprawy zgłosili się : Eragon Just i Irol. Carel zgodził się by oni szli razem z nim. Pozostała dziesiątka poszła do pana Riśińskiego . Czwórce przyjaciół udało się przejść przez barierę ochronną lecz czuli ,że ich siły są bardzo osłabione dlatego co chwile musieli odpoczywać, gdy dotarli na szczyt Carel ujrzał schody ,które prowadziły do nieba. Stwierdził ,że na samej górze jest Świątynia z księgom. Czwórka zeszła na dół góry, rozglądali się dookoła ponieważ Carel był bardzo niespokojny . Just leciał nad głowami przyjaciół aby mimo małego wzrostu ich osłaniać z góry.


poniedziałek, 31 marca 2014

ROZDZIAŁ V

Rozdział V
„Spotkanie z Syrenką”

O ósmej wieczorem czyli o godzinie dwudziestej wszyscy byli zmęczeni, Carel nie spoglądał na mapę .Gdy wylądowali chłopaka coś natknęło by ją otworzyć. Gdy już to zrobił przeraził się .Droga była tak długa ,że zajęła by sto osiemdziesiąt lat pieszo. Na szczęście drobnym druczkiem napisane było ,że jest to podane gdyby ktoś szedł na nogach. Carel wyjął z kieszeni scyzoryk i  wziął konar drzewa, by wyrysować na niej mapę  jakby ktoś chciał oryginał. Kopie na konarze włożył w kieszeń. Następnie zwołał załogę i położył się spać. O świcie gdy jeszcze prawie wszyscy spali nastolatek  poszedł do pobliskiej rzeki i napił się pięknej strumianej wody, następnie wyjął oryginalną mapę i spoglądał swoimi pięknymi oczami gdzie znajduje się poszukiwana przez jego księga. By dostać się do „Chili” trzeba przebyć się przez las dzikich pnęczy i plemienia. Co już mają za sobą później przez ocean łez ,górę samotnika i dotrą do skarbu, przestarzałej księgi mitów. Za nim pocichu skradał się jego stwór Julisz, był on potomkiem brązowo czarnego jamnika krótkowłosego. Skradał się bardzo cicho by móc zobaczyć mapę, Carel nikomu jej nie chciał pokazać. Nagle Juliusz psiknął. Carel upuścił mape, która wpadła do rzeki. Był tak bardzo zły ,że nie zauważył jak mapa rozpływa się w wodzie. Pięć minut później odwrócił się i szukał, smutny stworek psa pobiegł do swoich przyjaciół nie chciał by jego pan oddał go komuś innemu, bardzo się tego obawiał. Carel był wściekły, szukał nieustannie. Tak minął kolejny dzień. Następnego ranka nastolatek planował omówić Liliosom bo tak nazywały się potomki zwierząt czyli tak zwane stworki plan w którym chciał przedstawić drogę do „Chili”. Około kwadrans później Liliosy i Carel ruszyli dalej. Szybowali aż do kolejnego świtu. Wyczerpany Smok zaczął mdleć, zbyt długie machanie skrzydłami wyczerpało to jego wszystkie potężne siły. Nagle potomki zwierząt , które nie potrafiły latać spadły z grzbietu smoka i leciały w dół. Aniel i wszystkie latające liliosy łapały spadających przyjaciół. Było ich niewielu więc Eragon jako jedyny spadł na glebę. Jednak upadek był niegroźny, chłopak i załoga odpoczęli by po zmroku znów wyruszyć. Gdy już się obudzili zjedli jagody i ponownie wyruszyli. Dotarli do Oceanu Łez. Na samym środku oceanu była ogromna ściana, nie dało się jej z żadnej strony oblecieć ani przepłynąć. A na niej napisane było tak : „Ten kto nie boi się łez niech wypowie trzy razy Homosiliosin Homosiliosin Homosiliosin przybywaj”. Tak więc odważny Carel wypowiedział te oto słowa. Po ich wymówieniu z wody wynurzył się Syren z piękną zieloną brodą i dużą złota koroną na głowie. Liliosy i chłopak przestraszyli się lecz po chwili głos powiedział tak: „ Czego chcecie? Po co przybywacie? Dlaczego wzywacie mnie potężnego Homosiliona?!” Carel nie lękając się potężnego Króla odpowiedział na wszystkie zadane mu pytania. Przebycie przez mór jednak nie było proste. Carel jako ofiarę musiał podarować choć jedno swoje zwierze, nie wiedząc po co władcy jest ono potrzebne. Jednak ,że żadne nie potrafiło pływać Carel zapytał wielkiego króla „Panie wielki Homosiliosinie po co ci jest jeden z moich wiernych przyjaciół ?”. Ten nie odpowiedział, Carel spoglądał na swoich towarzyszów. Nie wiedział kogo wybrać. Po chwili jeden z liliosów, Samer zwierze z kudłatym ogonem powiedziało tak „ Drogi Carelu ja mogę iść jako ofiara do szlachetnego króla. Jestem odważna i mężna. Tak więc nie lękam się niczego! Ja nie mam sierści z wyjątkiem ogona więc przetrwam w oceanie, moja sierść nie zamarznie w niskiej temperaturze” Po tych słowach Carel zaczął płakać. W sumieniu Homosiliona nie poruszyło się nic, jego serce nie było twarde ponieważ było pełne dobra. Po chwili Samer wskoczyła na ręce ogromnego króla oceanu. Ten zaczął wirować dookoła niej i utworzył okrągłą ścianę wodną wirował tak szybko ,że nic nie dało się zobaczyć co dzieje się z liliosem. Król wirując mówił te oto słowa „ Oto ofiara morza niech mi się dzieje co łaska”, Nikt nie wiedział co one znaczą ponieważ brzmiały bez sensu. Jednak kwadrans później gdy Carel przestał płakać król pozwolił przelecieć im przez mór z ,którego utworzyła się brama. Nikt nie widział Samer lecz Homosilion nadal wirował i wypowiadał magiczne słowa. Gdy załoga doleciała do brzegu rozbili obóz przy oceanie. Wszyscy zaczęli ponownie płakać ponieważ obawiali się co może stać się z ich dziwną koleżanka oraz czy kiedykolwiek ją jeszcze zobaczą. O północy Król przypłynął do Carela ten obudził wszystkich i słuchał co czcigodny Pan oceanu ma mu do powiedzenia. Wszystkich łącznie z chłopcem jest czternaścioro lecz jednego brakowało i dotąd szczęśliwa liczba zamienila się w pechową dla nastolatka cyfrę. Carel był zakłopotany. Król powiedział „ Jednej brak” następnie wskazał piękną syrenkę siedzącą na jego lewym ramieniu. Miała długie blond włosy i duże niebieskie oczy jej ogon był pięknie ozdobiony złotymi łuskami. Król pokazując syrenkę kierował się słowami szczególnie do liliosów, a mówił tak „Opiekujcie się tą syreną lecz kolejnej nocy o tej samej porze może zdarzyć się coś niepowtarzalnego, Pilnujcie Carela by nie dotknął  ust tej niewiasty ”. Po tych tajemniczych słowach król zniknął a syrenka była na pięknym tronie z którego tryskała woda. Carel wiedział ,że coś jest nie tak, przecież od razu nie da się zakochać powtarzał sobie. Jednak twarz tej podobnej do ryby niewiasty była mu  znana lecz nie wiedział skąd. Kolejnego dnia rano, wykończony nocnym czuwaniem chłopak położył się i szybko zapadł w sen. Wszystkie liliosy próbowały wypytać piękną pół rybę o imię i cenne informacje lecz ona nic nie mówiła, milczała nie ustanie i wpatrywała się we włosy chłopaka które latały jak szalone pod podmuchem wiatru. Gdy wszyscy położyli się spać Carel obudził się i podszedł do syrenki, chciał ją pocałować, nie wiedział dlaczego, gdy Aniel zaśpiewał piosenkę, Carel przejrzał na oczy .Jej słowa leciały tak:
„ Nie całuj tej panny
pożałujesz tego.
Nie całuj jej czar pryśnie wnet
Nie całuj nie całuj nie ładnie
tak robić bo każdy się kocha w panience o tej.”
- pokazał skrzydło na zawstydzoną syrenkę
 Gdy po chwili wybiła północ Syrenka zamieniła się w Samer i opowiedziała im całą swoją historie z przemianą Carel wstydził się tego ,że uwiodła go jego podopieczna liliosinka. Jednak był pod jej magicznym czarem,urokiem. Młodzieniec uświadomił sobie dlaczego to był „Ocean Łez”.