piątek, 14 marca 2014

ROZDZIAŁ II

Rozdział II
„Przygoda z plemieniem  Somesuanów”’

Po pewnym czasie Carel i jego towarzysze Tromptus i Villa wrócili z  jagodami do jedzenia i drewnem na ognisko .Tak więc  młodzieniec  wyłożył śpiwór, wziął „telefon” do ręki aby znaleźć podkład grający na gitarze i wszyscy usiedli na polance. Wiał delikatny, chłodny wiaterek, a liście przyjemnie szeleściły, nadając przyjemnego nastroju. Po zmroku, przy rozpalonym ognisku nastolatek włączył podkład muzyczny gitary i wyjął jagody z kieszeni. Poczęstował nimi dwudziestu przyjaciół. Eragon, będąc smokiem i mając wielki apetyt, nie był zbytnio najedzony, dlatego wyruszył na nocne łowy. Jagody bowiem nie były najlepszym pokarmem dla smoka. Reszta przytuliła się do chłopaka i wsłuchując się w nocne odgłosy lasu, zasnęli. Kolejnego dnia przed świtem, gdy podopieczni chłopca jeszcze spali, ten obudził się z dreszczami na całym ciele. Martwił się, ponieważ nigdzie nie widział smoka, który już dawno powinien wrócić. Mimo to, uznał, że jest potężny i nic mu nie grozi. Chłopiec nie zastanawiając się rozpalił ponownie ognisko i nadział wczorajsze jedzenie na patyk. Piękna woń smażonej wędliny obudziła resztę stworów. wszyscy zasiedli i jak prawdziwi ludzie jedli pokarm. Niestety, przyjemności nie trwały wiecznie. Zwierzaki usłyszały szelesty i  zza drzew wyłonili się mężczyźni. Byli ubrani w brązowe wstążki materiału, które pokazywały imponujące tatuaże, pokrywające ich ciała. Szyje i ręce mieli obwiązane sznurkami i paciorkami z kości. Było to plemię „Somesuanów”. Plemię to nie znosiło gdy ktoś zjadał ich owoce lub stał na ich glebie. Wściekli „Indianie” zaczęli atakować. Obeszli Carela i jego przyjaciół coraz bardziej zaciskając krąg. Tubylcom zależało na tym, żeby przestraszyć wrogów. Machali włóczniami i wykrzykiwali słowa w dziwnym języku. Z kręgu wyszło kilku obcych i po chwili wszyscy byli zakuci w drewniane kajdanki. Nie dało się ich zwykle rozerwać, ponieważ były one wykonane ze specjalnego krzewu, który miał twarde gałęzie, działające jak pnącza. Około kwadrans później, grupa znalazła się w jaskini, gdzie na środku siedział wódz. Kobieta, pierwsza jaką widział do tej pory, pomijając swoją matkę i siostrę, wyszła przed Indian i stanęła naprzeciwko Carela. Chłopak wylądował na miękkiej i wilgotnej ziemi, klękając przed dziewczyną. Wyglądała na 16 lat, ale Carel nie miał pewności. Miała ona zgrabną figurę, a jej piersi były osłonięte tylko grubymi naszyjnikami i piórami. Odezwała się delikatnym głosem, w języku, który Carel rozumiał. Powiedziała, że jest córką wodza i że ten ów wódz nazywa się Pomelahition. Kiedy dziewczyna popatrzyła na ojca, z jego ust wydobył się gruby głos mówiący pojedyncze słowa. Dziewczyna zaraz zaczęła tłumaczyć. -„Czego chcecie z mojego lasu!?”- brzmiały pierwsze słowa, po których wszyscy zamilkli. Zarówno ci , którzy płakali jak i ci co się śmiali. Carel chcąc wytłumaczyć to całe zajście, próbował wstać i tracąc równowagę, wpadł na przechodzącego wojownika. Pomelahition rozzłościł się i nie chciał słuchać młodzieńca. Kazał zamknąć go w osobnej celi niż jego podopieczne stwory, a dziewczyna patrzyła na niego smutnymi oczami, nie mogąc nic zrobić, żeby zmienić zdanie ojca. Carel szarpał się i krzyczał, ale to było bezcelowe.

Każdy był przykuty do ściany kajdanami, które mocno ściskały pokrwawione już ręce Carela i zwierzaków. W celach unosił się odór zgnilizny i wilgotnej ziemi. Wysoko nad ich głowami znajdowało się jedno, malutkie okienko, przez które dochodziło cieniutkie pasmo światła. Najmniejsi zamknięci byli w klatce, wiszącej niedaleko jednego z wojowników. W klatce znajdowało się dwoje maluszków. Był to potomek polnej myszki lecz zupełnie inaczej wyglądający i mały ptaszek. Byli oni bardzo smutni i przygnębieni, patrząc na ich pozycję, te uczucia były uzasadnione. Bardzo  głośno płakali, przez co Indianin nie mógł zasnąć. Nagle Eragon wpadł na pomysł polegający na zabraniu kluczy wojownikowi. Wszyscy się chętnie zgodzili i poprosili by jeden z większych ptaków ,który miał anielski głos zaśpiewał kołysankę. Tak też się stało lecz nie zasnął strażnik, o którego im chodziło lecz  mała potomka polnej myszki Suzin oraz ptaszek Just (czyt.Dżast.).Stworzenia były bezsilne. Zamartwiały się co będzie z ich panem. Po chwili Villa zaczęła głośno psikać co obudziło Suzin i  Just-a. Większe stworzenia wyjawiły swój plan mniejszym i te odzyskały klucz .Otworzyły klatkę, następnie Just poleciał do Carela by go poinformować o planie ucieczki. W tym samym czasie Suzin próbowała  zdjąć kajdany swoim przyjaciołom. Kwadrans później wszyscy byli już wolni z wyjątkiem Carela który nadal znajdował się w celi. Zwierzaczki się wydostały i pobiegły do swojego pana. Smok nie mógł zionąć ogniem ponieważ była zbyt niska temperatura. Jednak dużo zębny Cytryn rozciął kajdany chłopaka. Wszyscy bezpiecznie wyszli z jaskini. Na zewnątrz  zapadł zmrok. Chłopiec nie wiedział co ma zrobić, ponieważ bał się, że znów ktoś na nich napadnie. Dlatego znalazł poblisko leżące gałęzie i posiadając olej z wątroby owinął gałąź w pajęczynę, którą dostrzegł w krzakach bzu i stworzył z nich pochodnię. Wszyscy weszli na smoka i odfrunęli. Lecieli bardzo długo, bo aż do świtu. Gdy nastał dzień Eragon był wykończony dwunasto-godzinowym machaniem pięknymi skrzydłami, dlatego  poprosił Carela by wylądowali. Tak też się stało i po chwili wszyscy znajdowali się na ziemi. Postanowili iż zdrzemną się kilka godzin i pofruną dalej w poszukiwaniu przestarzałej księgi. Carel jeszcze długo myślał o Indianach i ich dziwnych zwyczajach. Zastanawiał się, dlaczego była tam tylko jedna dziewczyna i skąd znała jego język. Tyle pytań kłębiło się w jego głowie, na które nie znał odpowiedzi.

1 komentarz:

  1. Rozdział jest świetny. Tak dobry jak poprzedni, a może i nawet lepszy :) Fantastycznie piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń